niedziela, 12 czerwca 2016

Festiwal kolorów we Wrocławiu


Dzisiaj przychodzę do Was z baaaaaardzo spóźnionym postem, wszystko przez zbliżającą się przeprowadzkę i wyjazd na Openera. Od lipca jestem na stałe we Wrocławiu i chyba będę chodziła z GPSem po Wrocławiu, jeśli nawet w Jeleniej Górze po tylu latach się gubię. Ostatnio jechałam na 6 do pracy i ze środka miasta zadzwoniłam zapłakana do taty, pytając gdzie mam dalej jechać.




Parę dni, albo już bardziej tydzień jeśli nawet nie dwa temu, wybraliśmy się do Wrocławia na mój wymarzony festiwal kolorów. Kto mnie zna, ten wie, że od dobrych 4 lat się tam wybierałam, ale nigdy nie było z kim. W tym roku w końcu pojechałam i... Spełniłam jedno z marzeń. Nie wiem dlaczego ale ciągnie mnie w takie miejsca, do ludzi, do wielkich wydarzeń, na festiwale - wiejskie, czy miejskie to bez znaczenia. 

Jeśli chodzi o Wrocław to jestem zakochana w tym mieście, mentalność ludzi w Jeleniej a tam to prawdziwa przepaść. Tam wszyscy są mili, życzliwi, chcą nawiązywać kontakty, bawić się, ŻYĆ. Tutaj kto żyje, ten wie :) Na mieście po 20 lepiej się nie pokazywać, z klubów które warto odwiedzać zostały może dwa. Wielkość miast też ma znaczenie, ale chodzi mi głównie o stosunki międzyludzkie. 
















1 komentarz:

  1. Też miałam iść na ten festiwal, to może byśmy się spotkały gdzieś przypadkiem ;p
    http://magdelblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń